Gdy wódka zacznie ze słoniną waśnie
(Torsjami skończą się pewnie)
Dwaj z trzecim w głowę podrapią się właśnie
A czwarty pie**nie i ziewnie.
Niemiec nakarmi a Jankes napoi
Lach zaś obejdzie się smakiem,
Wódz każdy w pozy marsowe się zbroi,
Przed pięścią zaś zmyka rakiem.
Cofa Dniepr kijem narodów wspólnota,
Gdy w mętne wiślane wody,
Obcy wielmoża i swojska hołota
na płotkę stawia niewody.
Siedem lat chudych Lechitów krainą
dwaj trzęsą: Możeł, co bredzi,
a z nim czuprynny z miedzianą czupryną
(i czoło pod nią też z miedzi).
Miedzianoczoły dociska obrożę
Dotykiem skarb zmienia w (...),
Możeł zaś orze po Czerwone Morze
Bo niby chce, żeby równo.
Nim wojna wzejdzie, złodziej oczy wyje,
Kto był nim - dojdą po wieku,
Więc patrz swojego, potem drżyj o czyje
I nie pleć głupot, człowieku.
Dwa razy w życiu pamiętam istny wysyp przepowiedni i proroctw. Ostatni raz - bezpośrednio po smoleńskiej masakrze, a poprzednio... w okresie stanu wojennego. Otoczenie doslownie zasypywały rozmite wieszczby, proroctwa i najfantastyczniejsze, a przerażające przepowiednie.
I nie były to bynajmniej orędzia uznanych przez Kościół objawień, np. w Fatimie, czy Akita...