rab bożyj rab bożyj
499
BLOG

Wojna Purim 2014. Wódka ze słoniną,czyli:kto tym światem rządzi?

rab bożyj rab bożyj Gospodarka Obserwuj notkę 8

Pyta się chłopczyna,
pyta się rabina:
co o świecie sądzi,
kto tym światem rządzi?

Napięcie powoli opada, agencje informacyjne donoszą, że rosyjskie wojska wycofują się znad ukraińskiej granicy. Na naszych oczach kończy się Wojna Purymowa. Nie, nie mylę ani świąt, ani dat. Wiem czym różnią się: pokutny, postny i przebłagalny Jom Kippur, Dzień Sądu w którym Stwórca ogłasza swój wyrok na ludzi, a karnawałowy, rozbrykany, poprzebierany i podchmielony Purim, Dzień Losów (chciałoby się sparafrazować: Dzień Rzuconych Kości), gdy lud wybrany świętuje niespodziewane ocalenie i pomstę na wrogach. Nie myli mi się też rok 1973, w którym przywitałem się ze światem, z rokiem 2014, kiedy patrząc na ten świat już od jakiegoś czasu, coraz  bardziej nie mogę się mu nadziwić.


Popatrzmy zatem, gdzie Jom Kippur, gdzie Purim, gdzie 1973, gdzie 2014.

Wojna Jom Kippur zaczęła się właśnie w ten świąteczny dzień, gdy sąsiedzi Izraela, wydawałoby się, już raz na zawsze złamani i upokorzeni, uderzyli z zaskoczenia na znajdujące się u szczytu potęgi żydowskie państwo, osiągając z początku wielkie sukcesy. Przez sześć następnych październikowych dni, na kawałku wpół jałowej ziemi między Synajem a wzgórzami Golan historia świata rozstrzygnęła się na dziesięciolecia. Kilkudniowa wojna postawiła na głowie taktykę i strategię wielkich armii, zmieniła kierunek światowej polityki, wyprzęgła Egipt z sowieckiego rydwanu i wprowadziła na międzynarodową scenę sprawę uciskanych Palestyńczyków, dając krajom Bliskiego Wschodu nadzieję na trudny, ale trwały pokój.

Także dlatego, że zaskoczony Izrael, który dzięki natychmiastowej pomocy Ameryki, rozpaczliwej mobilizacji sił i zasobów, a wreszcie - błędom wrogich wojsk, osiągnął militarną wygraną, uznał to zwycięstwo za zbyt drogo okupione. Skończyły się sny o potędze i przemawianie z pozycji siły, politykę państwa obrócono o 180 stopni, przechodząc od ekspansji do agresywnej i zaciętej, ale jednak - obrony. A w samej nazwie "wojna Sądnego Dnia" przebijała pamięc o szoku zaskoczenia, desperackiej walce i krwawych stratach.


Jeśli wojna Jom Kippurzasłużyła na swoją nazwę, to po stokroć powtórzę, byliśmy w tym roku świadkami wojny Purim. Wojny na Krymie, w której kraj, wojskowe koszary i okręty zajmują bezpaństwowi przebierańcy, uzbrojeni po zęby cywile, a umundurowane, wyposażone w ciężki sprzęt wojsko wychodzi im naprzeciw zbrojne w sztandary i kjie. Wojny, podczas której opór napastnikowi stawia się przez niepodjęcie walki, agresor przedstawia się jako wyzwoliciel, a rzekomo wyzwalani tubylcy na cały świat krzyczą, że nie chcą takiej pomocy. Wojny bez wypowiedzenia i traktatu pokojowego, w czasie której obrońcy ponoszą wieksze straty podczas wewnętrznych walk, niż z rąk najeźdźców, a zawieszenie broni między stronami staje się hasłem do nasilenia napadów na osamotnione, odcięte na Krymie garnizony.

Kiedy strony wojujące cały czas nie przestają wysyłać sobie wzajemnie wody, prądu i gazu, a spieszący z sankcjami sojusznicy napadniętego, w tym samym czasie
potwierdzają agresorowi umowy handlowe. Kiedy do ochrony terytoriów sprzymierzonych państw militarne potęgi wysyłają siły i środki mniejsze, niż do ratowania ludzi w spustoszonym przez trzęsienie ziemi Haiti. Jednocześnie podtrzymując starą, purymową tradycję obdarowywania ubogich [ponieważ zezwala ona obdarzyć ubogiego za pośrednictwem osób trzecich, także my, Polacy, cieszymy się wielkodusznością naszego prezydenta, który w kraju zbyt biednym na utrzymanie armii, czy służby zdrowia wynajduje fundusz na wspomożenie ukraińskiego drobnego biznesu. Musimy tylko czuwać, by w powszechnym, radosnym upojeniu fundusz ten nie wyparował gdzieś między kieszenią podatnika a ręką ukraińskiego targetu].

Jakby tego było mało rosyjsko-ukraiński konflikt rozstrzygnięto w dzień po tym właśnie, przypadającym 15 marca żydowskim święcie, a rozstrzygnęła go załoga jakieś zapadłej platformy wydobywczej na Chersoniu, która jedna jedyna w czasie całej wojny zrobiła to, co wszystkie załogi umocnień robiły od dni Noego - ostrzelała napastników. I tyle było zielonych ludków poza Krymem.


Ale te dwa tak odmienne święta, i te dwie tak odmienne wojny coś ze sobą łączy. Co? Popatrzmy na ich skutki.

Wszyscy się zgodzą, że pierwszym i najpoważniejszym efektem wojny 1973 roku był potężny kryzys paliwowy, wywołany przez arabskie embargo na ropę i podniesienie jej cen przez państwa OPEC. Państwa, w większości związane sojuszem z USA i zachodnią Europą, których rządy mniej lub bardziej siedziały, może nie na jankeskich bagnetach, ale dostawach broni i amunicji. W ciągu pięciu lat, cena baryłki ropy skoczyła z ok 2 do ok 15 dolarów. Kryzys wstrząsnął światową gospodarką, rujnując rynki walutowe, wywołując recesję i... wymuszając gwałtowne poszukiwanie srodków zaradczych.

Państwa kapitalistycznego Zachodu nie wszczęły jednak militarnych, albo politycznych nacisków na zdradliwych szejków. Wszczęły wielkie i kosztowne inwestycje w wydobycie ropy naftowej ze złóż na Alasce i morskich szelfach. Wydobycie, które przy nowych cenach paliw, nagle okazało się opłacalne. Dzięki poszukiwaniu alternatywnych źródeł energiioraz polityce energooszczędności potężnego kopa dostał wyścig technologiczny, który koniec końców przyniósł państwom Sojuszu Północnoatlantyckiego wygraną w Zimnej Wojnie oraz trwałą, polityczną i ekonomiczną dominację w świecie.
Kiedy po Rewolucji Islamskiej w Iranie nadszedł następny paliwowy kryzys, Zachód okazał się przygotowany i odporny. Kontrola państw OPEC nad rynkiem ropy malała. Za to rósł strumień technologii i przedmiotów zbytku, kupowanych przez Arabów u ukaranych niewiernych. Każdy, wydany na przepłaconą ropę dolar, zwrócił się zachodnim gospodarkom kilkakrotnie, a niejeden z tak zarobionych dolarów wylądował niezadługo w Izraelu, pod postacią myśliwca, czołgu, okrętu podwodnego, czy malutkiego, taniutkiego, cywilnego reaktorka w ośrodku badań nuklearnych Dimona.


Dobrze, ale co ten naftowy Jom Kippur ma wspólnego z krymskim Purymem? Trochę ma. Bo kiedy na pierwszy rzut oka  może się wydawać, że ukraiński przewrót jest jakimś podrzutkiem, poczętym w pokrzywach i opuszczonym przez wszystkich, gdy tylko podrósł i poprosił jeść, niespodziewanie pojawiają się nowe inicjatywy na światowym rynku paliw.

Konkretnie, na rynku gazu. Od dawna przecież istniały przesyłowe gazociągi w Hiszpanii, a skroplone paliwo gazowe można było przewozić z Ameryki piekielnie skomplikowanymi, drogimi gazowcami (skroplony gaz to nie kerozyna, w którą można wrzucić zapaloną zapałkę, to produkt wybuchowy, lotny a w dodatku pod ciśnieniem, tylko proszący się o ka-boom), do piekielnie skomplikowanych, kosztownych gazoportów.

Tyle, że nikt o zdrowych zmysłach nie wyda na takie ekspensy złamanego euro, skoro tanim kosztem może kupić w Niemczech gaz z ogromnych zasobów rosyjskich, dostarczany ogromnymi i licznymi (więc zapewniającymi ciągłość dostaw niezależnie od usterek i konfliktów) gazociągami.

Chyba, że kurki od tych gazociągów trzyma w garści agresywny pomyleniec.

Cała Europa, jak jeden mąż przypomniała sobie o militarnych sojuszach i o bezpieczeństwie energetycznym. Cały, tak mozolny plan otoczenia Europy gazociągami, których kurki odkręca się w Moskwie, szlag trafił. Dwadzieścia lat czasu, miliardy rubli, rzeki krwi i miliony sztuk amunicji jak w zlew.

Cóż, wiele może się zdarzyć między wódką, a przygotowaną na zakąskę słoniną. To znaczy, tfu!... między ustami a brzegiem pucharu.


Może przesadzam. Może trzeba jeszcze poczekać. Może wyciągam za daleko idące wnioski.
Ale coż, mam prawo. W końcu, w chrześcijańskiej tradycji, historia Hamana i Estery to przykład, jak długo i z wysiłkiem konstruowane zło zwraca się przeciw temu, kto je zamierzył, a wysiłki rąk człowieka przewrotnego stają się jego własną zgubą.
To historia Opatrzności i nadziei.


W trakcie pisania notki posługiwałem się: własną imaginacją, danymi z Wikipedii, i last, but not least, artykłem Vittorio Messoriego Nafta (V. Messori Przemyśleć historię t.2)






 

rab bożyj
O mnie rab bożyj

Niepiśmienny. Pochwytałem koncepta od księdza Bohomolca i tym baki świecę Large Visitor Globe Dobra, teraz Was widzę. Całą dwudziestkę :). Kierownik stołówki poleca: Dziewczyny bez zęba na przedzie. Podgaje; Polnische Wirtschaft. Wzorce osobowe na trudne czasy; Spelunka. Poziom przekazu, a skuteczność wobec targetu; Wojny owadów, wojny ludzi. I maja na Ziemiach odzyskanych; Analiza. Poliytkal fikszyn bliskiego zasięgu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka