Kiedy w połowie lat sześćdziesiątych, przed młodzieżą jednego z krakowskich liceów stanął stary, nieco pijany góral, nikt z obecnych na sali nie spodziewał się, że za chwilę pozna najgłębiej skrywaną tajemnicę XX wieku: pozna człowieka, którego decyzja roztrzygnęła o przebiegu granic i życiu milionów, nada temu stuleciu gwałtowny i krwawy przebieg.
Góral, zadumany, zapatrzony gdzieś, w głąb pamięci mówił:
To beło tak: sedłek na Zawrat, popatrzyłek do góry, a nade mnom jakasi wielgo rzyć, a pod tom rzyciom - nogi. I płóno s niom! Jedna noga skiezła, drugo ledwo sie trzimie.
To co miałek robić? Hwyciłek za tyn rzyć i pchom! Pchom!!! Kielo siły!
Wypchołek.
I tak to, dzieciska, ja zratowoł Lenina.
Ej, ostomili! Zebyk ja wiedzioł, co te roncki narobiom!!! A ty, cóz mie bedzies kopoł?! Dy prowda im godom!
Wiem, że powyższa przypowieść nie wyczerpuje wszystkich zawiłości politycznej sytuacji lat 1934-1939. Ale to lepsi ode mnie nadali tej dyskusji taki właśnie ton.
Komentarze