Przeglądając opowieści o dobrodziejstwach, jakie ma polskiej służbie zdrowia i polskiemu społeczeństwu przynieść ogólnie dostępna pigułka wczesnoporonna, na portalu ostoi polskich* intelektualistów*, znanego na tutejszym forum pod aliasem Wiodący Tytuł Prasowy (chroń oczy, GAZ), znalazłem dowód na realne istnienie opisanej w książkach M. Brixena pani Hiobowskiej, znanej szerzej jako "mama Łukaszka".
Słynna ostoja postępu i intelektu, sushi ziemi wielkopolskiej napisała co następuje:
I wlasnie tu jest istota sprawy. Jeżeli nie wystąpiło zagnieżdżenie zapłodnionej komórki jajowej, wiec o poronnym działaniu mowy nie ma, bo nawet zarodek jeszcze nie został utworzony
Natomiast wszystkie materiały, stosowane do nauki o biologii człowieka w szkołach podstawowych i gimnazjalnych twierdzą zgodnie, że zagnieżdzenie w ścianie macicy następuje - uwaga - między 7 a 9 dniem rozwoju zarodka. Który w tym momencie składa się z dobrych kilkuset komórek.
Zaś o powstaniu samego zarodka, najwcześniejszej formy nowego, niepowtarzalnego ludzkiego organizmu, można mówić już w 12 godzin po złaczeniu gamet, kiedy w zapłodnionej komórce powstaje jądro o podwójnym zestawie chromosomów.
Do chwili, w której piszę tę notkę, nikt z bywalców forum gazety dla intelektualistów nie wyprowadził biednej kobieciny z jej zabobonnych mniemań.
PS.
W bardzo podobnym tonie wypowiedziała się wczoraj blogierka (jeśli już mowa o intelektualistach, starodawne, zmiękczone "g" jest jak najbardziej na miejscu), posługująca się awatarem w przydeptanej sukienczynie.
Ta z kolei ostoja postępowej musli**, najpierw stratowała w słusznym gniewie posłankę Pawłowicz, za to, że (posłanka) śmie obskurancko nazywać zabijaniem dzieci pozbywanie się zarodka pomiędzy 7 a 9 dniem rozwoju, a potem obficie łatając tekst linkami, onaż ostoja musli** oznajmiła, że organizm kobiecy od czasu do czasu pozbywa się zapłodnionego jajeczka.
Co ciekawe, podlinkowany tekst utratę płodu w fazie zarodkowej nazywa prosto: poronieniem i zalicza do... patologii ciąży. Zatem w przypadku "pigułki PO", mamy do czynienia z taką patologią ciąży sztucznie wywołaną.
Co więcej, tekst podlinkowany przez blogerkę w sukienczynie wykazuje, że wszystkie łącznie poronienia występują tylko w przypadku 10-15 procent ciąż. Nawet, gdyby tych 10% przypadków dotyczyły wyłącznie same poronienia wczesne, w fazie zarodkowej, według tych statystyk aby od czasu do czasu organizm pozbywał się zapłodnionego jajeczka, musiałby zachodzić w ciążę co najmniej kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt razy. W międzyczasie wydając na świat circa półtora tuzina zdrowego potomstwa.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to niewykonalne, okres rozrodczy w życiu kobiety trwa w końcu tylko jakieś trzy dekady, a zachodzenie w ciążę dwa-trzy razy do roku jest technicznie niemożliwe.
Ale cóż, jako człowiek prosty i ciemny, który całe życie spędził na zabitej dechami wsi lubelskiej, nie mogę się wypowiadać o zwyczajach rozrodczych WYKSZTAŁCONYCH ludzi w wielkich miast.
* źródło: materiały reklamowe
** autokorekta