Wraz z kolejną rocznicą awarii czarnobyskiej elektrowni, pojawiają się znowu upamiętniające ją wzmianki. Można dowiedzieć się z nich wiele o poświęceniu zabezpieczających płonącą elektrownię strażaków, wojskowych i górników.
Można nawet dowiedzieć się nazwisk trzech bohaterów, którzy poszli - na pewną śmierć - otwierać zablokowane zawory leżacych pod stopionym reaktorem zbiorników wody.
Po paru chwilach da sie odnaleźć nazwiska inżynierów, odpowiedzialnych za błędy popełnione podczas niefortunnego eksperymentu.
Ale nigdzie nikt nie wymienia nazwisk nomenklaturowych bonzów, którzy nie dopuścili, by ten test odbył się we właściwej porze, jeszcze przed pełnym rozruchem reaktora. Nie dopuścili po to, by oddanie elektrowni do eksploatacji ładniej wyglądało w propagandowych statystykach.
A już nigdzie po całych 19 latach, w żadnym medium zależnym, niezależnym, ani obywatelskim nie uśwadczysz nazwisk tych towarzyszy, którzy w tamtych dniach, w Polsce, jakby nigdy nic, wysłali tysiące dzieci i podrostków do szkół i na pochody pierwszomajowe.
I to jest, moi mili, prawdziwa polska polityka historyczna.
Komentarze