rab bożyj rab bożyj
486
BLOG

Bitwy o Duby Smalone dzień drugi. Gęsta strzelba.

rab bożyj rab bożyj Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Motto: Sygit "Sagallas London", fecit mądra główka: Iwaś kowal a Bałabanówka. 

Jest chwila czasu, więc po narysowaniu ogólnego obrazu pora przejść do konkretnych pytań.

Bolger Nieobyty napisał:

Trochę mnie ominęło ale dwa pytanie na które nie padła odpowiedź:
1. Jak wyglądał ten słynny kozacki samopał - i jaki miał zamek. Bo tu różnie ludzie mówią że to nie był lontowy jak w muszkietach [lonty był deficytowe] ale zamek krzoskowy [skałkowy].
 A masowa produkcja była w Wielkim Księstwie Moskiewskim - a kto kontrolował handel rudą i żelazem jak był deficyt tego towaru w Moskwie. Kozacy nie mile drukarek 3D i w polu tych zamków krzoskowych sami nie klepali. 

No cóż, odpowiedź padłaby, gdyby zadano pytanie kiedy jeszcze rozmawialiśmy z Gospodarzem. Ale po kolei.

Jak wyglądął kozacki samopał? Jedno mogę powiedzieć ze stuprocentową pewnością. Każdy inaczej. To nie żart. W ówczesnym wojsku - a co dopiero na rynku cywilnym - nie było dwóch dokładnie takich samych.

Jednolity kaliber dla ręcznej broni wojskowej, Francuzi wymowni króla Louisa wprowadzą dopiero pod koniec XVII wieku. Jednolity system, jak dzisiaj mówimy: typ broni, bazujący na wspólnych dla wszystkich egzemplarzy rozwiązaniach mechanizmu zamkowego i konstrukcji,ci sami Francuzi opracują w roku 1728. A sam pomysł wymienności części, ujednoliconego dla wszystkich wytwórni i wszystkich wytwarzanych elementów reżimu wymiarowego, który pozwoli z dwóch uszkodzonych karabinów złożyć jeden strzelający, pojawi się dopiero z jakobińską urawniłowką. Pierwsze części zamienne do broni palnej pojadą w pole za armią Napoleona. [To nie jest wiedza tajemna, to są informacje dostępne w gazetkach dla hobbystów, o, proszę bardzo: http://ioh.pl/artykuly/pokaz/le-system-an-ix,1105/].

Do czasów małego kaprala, jeśli broń palna się zepsuje, należy dorobić niesprawną część na wymiar, u rzemieślnika. Albo zepsutą broń wyrzucić.

I proszę mi nie mówić, że Sicz i Zaporoże, rejon w którym broni palnej używało się na codzień, rejon żyjący w dodatku z regularnych, wojennych wypraw, z których przywożono - dosłownie - bajeczne łupy, nie przyciągał licznych i dobrych rzemieślników. Albo, że chłopi tamtejsi, spodziewający się co chwila odwiedzin skośnookich dżokejów w kożuchach runem do wierzchu, wyrzucali strzelbę w pokrzywy z powodu pęknięcia sprężyny. Płaskiej. [Nb. piszą uwcześni, że Kozacy przez prostą obserwację potrafili przejąć od oficerów cudzoziemskiego autoramentuumiejętności w zakresie obsługi artylerii, albo urządzania fortyfikacji.]

Kiedy czyta się o broni kozackiej, przewijają się zawsze dwie nazwy: piszczel i samopał. Ładnie, ale mówimy o okresie, w którym np. pałaszem nazywa się broń sieczną raz o prostej, raz o zakrzywionej głowni. Ba, pałasz husarski to zawsze jest charakterystyczna, polska szabla z rękojeścią zamkniętą i paluchem, chociaż każdy husarz wozi "prawdziwy", to jest prosty pałasz pod lewym kolanem! A o to, czy szabla ordynka jest ormianką, czeczugą, czy smyczkiem, kilku badaczy na przestrzeni paru lat za łby się wodziło. Jak wyglądała indyczka chyba do dziś nie wiadomo. Proszę wrzucić pytanie na dowolne forum, zwłaszcza rekonstrukcyjne i szybko uciekać.

Czy i jak często samopał był piszczelem, a piszczel - samopałem? Na to może odpowiedzieć tylko materiał archeologiczny. Bo równie dobrze samopał mógł być... janczarką. I to właśnie wynika z pytania o zamek. Piszą, że nazwa samopał pochodzi stąd, że broń strzela sama, bez przykładania ognia. Ale piszą też, że rusznica krzosowa to staropolska nazwa broni z zamkiem kołowym! Więc albo krzoska, albo skałka.

Oczywiście, zamek kołowy  jako zapłon samopału odpada, bo był mechanizmem skomplikowanym, delikatnym, i droższym w wykonaniu, niż cała broń palna z zamkiem lontowym. Stosowano go więc tylko tam, gdzie lont nie nadawał się zupełnie; w broni myśliwskiej, pistoletach i długiej broni kawalerii. O deficytowości lontów przyznaję, nie słyszałem i nie mieści mi się za bardzo w głowie. Konopnego sznurka, gaszonego wapna i krowich placków jeszcze za czasów mojego dzieciństwa na wsi nie brakowało.

Tak jest, cała kawaleria Rzeczpospolitej gania po Dzikich Polach z bronią  odpalaną przez zamek kołowy: mechanizm skomplikowany, podatny na awarie, wymagający szczegółowego czyszczenia co 15-20 strzałów i przy każdej sztuce broni - unikatowy. Nie mieli drukarek 3D i w polu tych zamków krzoskowych sami nie klepali. A, przepraszam, co robili? Odsyłali każdą uszkodzoną sztukę do Lwowa, albo innej Norymbergi? A potem nazad? Bo wiadomo, że stosowania pistoletów nie zarzucili. Wygląda, że bardzo nie doceniamy umiejętności kresowego rzemiosła. I nie tylko kresowego, bo cała kawaleria zachodniej Europy używa tych kołowych pistoletów na ogromną skalę.

Zamek skałkowy wszedł i uratował sytuację: miał wszystkie zalety zamka kołowego przy  prostocie budowy zaawansowanego zamka lontowego. Masowa produkcja skałkowej broni była w Wielkim Księstwie Moskiewskim. Rzeczywiście holenderski zamek snaphans już pod koniec XVI wieku był tam - jak piszą - bardzo rozpowszechniony. Ale Moskwa miała też potężny wewnętrzny rynek zbytu: własne wojsko stałe, kozactwo dońskie, a poza tym przeduralska głubinka i zauralska Syberia, gdzie cała ta Czudź i Mordwa, Samojedź i Czukotka ganiała się po lesie z łukami, niby jacyś Irokezi.

Poza tym, stała obecność broni palnej na Ukrainie wyklucza jakieś ciemne knowania caratu: albo Moskwa wysyłała (w ręce ciemnego chłopstwa, które połowę transportu nieumiejętną obsługą popsuje i naprawić nie potrafi) tysiące strzelb co parę lat, przed każdą większą wyprawą Kozactwa, albo po prostu cały czas prowadziła na Ukrainie stary, dobry, wolny handel bronią. To by się trzymało kupy: dużo, niedaleko, więc niedrogo.

Z tym deficytem żelaza nie przesadzałbym. Nie był aż tak straszny, żeby nawet w tej głubince zabrakło metalu na narzędzia dla rolników i drwali. Nie wiem, czy Moskwa radziła sobie importem, ale wiem, jak radziła sobie Rzplita: w promieniu 500 metrów od miejsca, gdzie trzymam swój uczony zad istniała XVI wieczna, prymitywna i niewielka huta, w której Zamoyscy topili i kuli żelazo na potrzeby okolicznych wsi. A w promieniu 1000 metrów jeszcze dziś wybierają ze studni wodę o niemiłym smaku i paskudnym, żółtym zabarwieniu, która brudzi pranie i garnki. Ruda darniowa.

Ale wracajmy do samopału i jego skałkowego zamka. W tym samym czasie, kiedy Anglicy i Holendrzy rozpowszechniają w krajach północnych swoją odmianę skałkówki, w Hiszpanii powstaje inna jej forma, nazywana miquelet. W drugiej połowie XVI wieku, przez Maghreb i Egipt rozpowszechnia się w osmańskiej Turcji, tak bardzo, że w wieku XVII Turcy tworzą własny rodzaj  zamka skałkowego: czokmak. I gdzieś, między miquelet'em a czokmak'iem odbywają się wszystkie wielkie rajdy czajek na tureckie wybrzeże.

A polscy kronikarze i pamiętnikarze nazywają samopałem tak samo strzelby kozackie, jak i tureckie.

Przypuszczam, że większość dzisiejszych eksponatów kozackich strzelb będzie miała charakterystyczną, kanciastą kolbę janczarki. Po prostu, przy tureckich gustach zdobniczych, które kazały nawet powierzchnię większych turkusów pisać w złote ornamenty, tamtejsza broń była łupem mile widzianym, bo podwójnie użytecznym: i jako lokata kapitału, i, w razie potrzeby - uzyteczne narzędzie. A w latach późniejszych, taka broń mogła być ozdobą prywatnych, nawet magnackich kolekcji, podczas kiedy prosta i byle jaka broń plebejska (tu wskazał flintę starą, powiązaną w sznurki) nie interesowała nikogo, więc po utracie sprawności technicznej mogło ją czekać co nawyżej przekucie na lemiesze. Albo motyki. 

Chociaż, być może nie wszystkie samopały, które odebrał poddanym xiążę Jeremi były bieda - strzelbami, wyklepanymi w wolnym czasie przez tych samych kowali, którzy naprawiali broń komputowym, rejestrowym i nieposłusznym wypiszczykom. Mogły wśród nich być i wytwory sułtańskich, państwowych warsztatów, albo stambulskich mistrzów rusznikarskiego rzemiosła.

Kozaczyzna, oprócz niezwykłej celności ognia [gdy stu naszych Niemców strzeli, dziesięciu z koni spadnie, gdy stu Kozaków strzeli pewna, że pięćdziesięciu trafią] słynęła też innym charakterystycznym zwyczajem, który lapidarnie i barwnie zarazem opisuje rzewna pieśń ludowa: nie przepijaj, synku, łupu na każdym majdanie!

I proszę mi nie mówić, że Sicz i Zaporoże, rejon w którym bajecznych łupów pozbywano się regularnie i z taką fantazją, nie przyciągał tłumów obrotnych kupców, dbających o to, by niczego potrzebnego tak znakomitym klientom nie zabrakło.

 

Kwestię zaopatrzenia Ukrainy w broń rozwiązaliśmy. W następnym odcinku wymyślamy proch.

rab bożyj
O mnie rab bożyj

Niepiśmienny. Pochwytałem koncepta od księdza Bohomolca i tym baki świecę Large Visitor Globe Dobra, teraz Was widzę. Całą dwudziestkę :). Kierownik stołówki poleca: Dziewczyny bez zęba na przedzie. Podgaje; Polnische Wirtschaft. Wzorce osobowe na trudne czasy; Spelunka. Poziom przekazu, a skuteczność wobec targetu; Wojny owadów, wojny ludzi. I maja na Ziemiach odzyskanych; Analiza. Poliytkal fikszyn bliskiego zasięgu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura