rab bożyj rab bożyj
1317
BLOG

Fala w granicach Europy, czyli wspomnienia z wojska.

rab bożyj rab bożyj Społeczeństwo Obserwuj notkę 15

Oczywiście, fala uchodźców. Nie jakaś specjalnie wezbrana, czynniki europejskie mówią o przyjęciu 200  tysięcy przybyszów*, i tylko jacyś Niemcy w amoku wieszczą milionowe inwazje, jednocześnie ni słowem się nie zająkając,  że można zamknąć granice Unii i tych urojonych "milionów" po prostu nie przyjmować.

 

Cóż, praw przyrody pan nie zmienisz; państwo, które od lat wykazuje ujemny trend w demografii musi się oprzeć na imporcie świeżej krwi. Nie tak dawno jakieś miasteczko na wschodniej bundresgranicy kusiło przybyszy z Polski nawet rozdawnictwem mieszkań i ulgami finansowymi, byle tylko ratować się przed upadłością i zniknięciem z mapy. Tłumy przybyszów z Afryki i Lewantu powinny być dla takich miasteczek wybawieniem. 

W dodatku przyjęcie - nawet milionów - niczym strasznym Niemcom, ani Europie nie grozi. Państwo, które co rok skupuje od rolników żywność ze specjalnie dotowanej produkcji, żeby żywność tę potem komisyjnie zniszczyć, jest w stanie i dodatkowe setki tysięcy, i nawet miliony wyżywić. Oszczędzi się na paliwie do buldożerów i na benzynie, którą polewa się palone plony. No i wreszcie można będzie znieść znienawidzone limity produkcji. A tłumy wyrosłych w biedzie - więc niewymagających i tanich - pracowników, staną się błogosławieństwem dla plantatorów. Ups, farmerów.

Cały pytanie postawione dziś przed Unią, które okrągłą dobę dudni histerycznie we wszystkich środkach masowego rażenia umysłów przekazu brzmi nie: CZY POZWOLIĆ SIĘ OSIEDLIĆ, tylko: GDZIE POZWOLIĆ SIĘ OSIEDLIĆ. Niemcy chcą się tych setek tysięcy, przepraszam, tych milionów ludzi lekką ręką pozbyć na rzecz państw Europy Środkowej. Dlaczego?

Otóż, proszę państwa, przybysze z południa nie poddają się asymilacji. Więcej, narzucają rdzennej większości zasady własnej wiary i kultury. Ale czy na pewno problem leży w przybyszach? Przecież mniejszość nie może narzucić swoich zasad większości. Chyba, że użyje siły. A żeby narzucać siłą, trzeba mieć na danym terenie władzę. Trzeba mieć na swoje usługi aparat państwa.

 

Symbolem obcości dzisiejszych imigrantów, ich wrogości wobec kultury gospodarzy, stały się kanapki, wyrzucane do koszy na śmieci na budapeszteńskim dworcu. Widok chleba zmieszanego ze śmieciami przypomniał mi pewną anegdotę, wyczytaną parę lat temu w militarnym czasopiśmie.

Za czasów komuny, szukująca się do boju naszego ostatniego armia PRL szkoliła specjalne oddziały dywersyjno-zwiadowcze. Mający działać przed linią własnych wojsk, pośród wrogiej ludności żołnierze byli szkoleni do przetrwania poza cywilizacją: nazywało się to bytowaniem, polegało na spaniu w śniegu lub wykrotach i jedzeniu byle czego, z przewagą kotów, żab i korników.

Dowódca jednej z grup wspominał: Był w mojej grupie żołnierz mówiący z silnym akcentem śląskim. Gdy zastępca dowódcy przyrządził chłopcom pierwszą potrawkę z kota, żołnierz ten odmówił spożycia posiłku wołając wielkim głosem: "Jo tygo jeść nie beda"! Oficer wylał jego porcję pod rosnącym nieopodal drzewem, zapewniając, że posiłek będzie tam na niego czekał. Ślązak nie dostawał jedzenia dwa dni. Trzeciego dnia przyszedł skruszony i pokornym głosem zapytał: "Gdzie leży to, co żech go nie chcioł jeść"?

W ogóle, wojsko to bardzo ciekawy przykład asymilacji. Pokazuje, jak w prosty sposób można zebrać tłum przypadkowych, rozbuchanych, swawolnych młodzików i zaadaptować do bardzo surowych warunków życia, przy okazji ucząc ich ścisłej dyscypliny i bezwzględnego posłuszeństwa. W dodatku poddani tej obróbce - a dalecy od rozsądku i dojrzałości - ludzie mają cały czas dostęp do ostrej broni, i to takiej, jakiej nie udostępnia się nawet najbardziej wyselekcjonowanym, sprawdzonym po każdym względem cywilom.

Podstawowym warunkiem powodzenia takiej obróbki było zawsze zapobieganie buntom. Były armie, w których spokój zapewniano terrorem: tępym, brutalnym drylem. Były i takie, które budowały stabilność na etosie wspólnoty, patriotyzmu i obrony przed obcym. Armia ludowej Polski sięgnęła po inny wzór. Żołnierzy podzielono - zupełnie nieformalnie, wbrew oficjalnym regulaminom - na dwie grupy, o różnych prawach i obowiązkach.

Starsi, otrzaskani i pewni siebie  żołnierze, na których nie robiły już wrażenia wrzaski i gwiazdozbiory na pagonach, tworzyli tzw. rezerwę, która nie musiała niczego, i mogła przekroczyć każdy punkt regulaminu, o ile wybryk skierowany był przeciwko młodszym kolegom. Równocześnie wszelkie naruszenia regulaminu skierowane przeciw kadrze i dyscyplinie dopuszczano, jeśli były symboliczne i ściśle  zrytualizowane.

Młodzi, wystraszeni, nie zaprawieni jeszcze do posłuszeństwa nowicjusze, musieli znosić szykany starszych kolegów tak jak i zawodowych trepów,oraz wykonywać prace przewidziane dla obydwu rocznikówmając jedynie nadzieję, że kiedy zostaną już prawdziwymi żołnierzami, zamienią się miejscami z rezerwą i odbiją sobie poniewierkę na jeszcze młodszych.

Tymczasem, zawodowa kadra ścigała, ryczała, oraz inkasowała żołd, ciesząc się przywilejem bycia ostatnią, odwoławczą instancją, która według uznania - to szczuła znudzonych dziadków przeciw kotom, to łaskawie broniła kotów przed frustracją starszych towarzyszy niedoli. A to wszystko pod hasłem: Wolność, Równość i Braterstwo We wojsku ch*jowo, ale jednakowo.

 

Chciałbym tu, na miejscu, uspokoić wszystkich przedstawicieli etyki laickiej, gotowych drzeć szaty, jak to dwulicowy katol gotów jest głodzić nieszczęsnych Murzynów, albo kazać im pompować cyfrę. Ta notka nie jest próbą znalezienia alternatywy, ale opisem stanu realnego.

A światopoglądowa ofensywa przeciw etyce chrześcijańskiej, ograniczająca wolność sumienia obywateli Unii do poziomu gorszego, niż w XVI wiecznej Rzplitej (Nie jestem królem sumień waszych, mawiał Zygmunt August), przy jednoczesnej swobodzie budowania meczetów i działania imamów-fundamentalistów, utrzymywanych przez wahhabickie ośrodki z naftowych szejkanatów, świadczy, że w tych koszarach to nie muzułmanie są kotami.

W końcu, oni żyli z socjalu Starej Unii, długo przedtem, zanim nam zezwolono na imigrację.

 

* dla circa 3 mln Polaków, nie licząc przybyszy z innych eks - demoludów miejsce się znalazło i Europa jakoś się nie wywróciła? Ot, dziwność.

rab bożyj
O mnie rab bożyj

Niepiśmienny. Pochwytałem koncepta od księdza Bohomolca i tym baki świecę Large Visitor Globe Dobra, teraz Was widzę. Całą dwudziestkę :). Kierownik stołówki poleca: Dziewczyny bez zęba na przedzie. Podgaje; Polnische Wirtschaft. Wzorce osobowe na trudne czasy; Spelunka. Poziom przekazu, a skuteczność wobec targetu; Wojny owadów, wojny ludzi. I maja na Ziemiach odzyskanych; Analiza. Poliytkal fikszyn bliskiego zasięgu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo