Niespodziewane, szczęśliwe odnalezienie pana Sitko wcale nie poprawiło humoru dozorczyni. O ile pod nieobecność męża mogła żywić złudzenia co do jego stanu, o tyle jego odnalezienie pozbawiło ją wszelkich wątpliwości. Pan Sitko leżał w krzakach w pozycji "na pysk", zalany w trupa, a ponadto wchodzenie w stan upojenia wywarło fatalny wpływ na jakość jego garderoby, w praktyce pozbawiając go jej dolnej części.
Przebłyski włochatej golizny na równi z rozpaczliwymi okrzykami dozorczyni szybko przywabiły na miejsce dramatu licznych gapiów, wśród których znaleźli się i Hiobowscy.
- Nie widzę powodów do tak gwałtownej reakcji - zauważył po namyśle dziadek Łukaszka - przecież pani mąż robi dokładnie to, co było jego charakterystyczną rolą w naszym cyklu opowieści, to znaczy oddaje się nałogowi i nieróbstwu, wnosząc przy okazji do tekstu element rubasznego komizmu.
- Ja go ceniłam nie za to. - w oku pani Sitko zza rozpaczy błysnęła duma. - On w ten sposób stawiał czoło rzeczywistości! Przy pomocy pozornie grubiańskiej, sokratejskiej ironii obnażał jej absurdy, okazując ich śmieszność, leżacą w wewnętrznej sprzeczności!
- W tym konkretnym przypadku obnażenie zaszło zdecydowanie za daleko - Łukaszek jak zwykle pojął w lot istotę problemu.
Dozorczyni wybuchnęła nową porcją szlochu - Tak! Tym razem rzeczywistość po prostu go przerosła! Przecież w tym, jak on tu leży, poniewierając swoją osobistą godność, nie ma nawet nic komicznego!
Nadchodzący ku centrum zbiegowiska okularnik także postanowił coś zrozumieć - Ale przecież klęska nie musi wcale oznaczać porażki i poniżenia. Jeśli doszło do niej w nierównej, nieuniknionej walce, przegrany okazuje godne najwyższego szacunku samopoświęcenie! -
Podchodząc ku leżacemu w pyle nałogowcowi rozkręcał się coraz bardziej - "Na Termopilach bez złotego pasa, bez czerwonego leży trup kontusza! Ale jest nagi trup LEONIDASA. Jest w marmurowych kształtach piękna dusza..."
Stojący nieco z tyłu Gruby Maciek nieznacznie podstawił mu nogę i z satysfakcją patrzył, jak okularnik ryje nosem ziemię tuż obok opiewanego bohatera - "I długo płakał lud TAKIEJ ofiary" - rzucił mściwie, wskazując kolegę ręką.
Okularnik odbił się od ziemi całym ciałem, jednym, sprężystym ruchem zdziczałego kota i zaczęli się bić.
Pani Sitko stała nad tą grupą Laokoona niczym z bólu zmieniona w drzewo bobkowe Niobe.
PS. Nie posiadam praw autorskich do postaci bohaterów notki, ani do cyklu opowieści w których występują ;).