Pan Janusz Korwin-Mikke stwierdził publicznie, że w razie trwania sporu między rządem a Trybunałem Konstytucyjnym wojsko powinno przejąć władzę w kraju.
Być może, Januszowi nad Januszami polskiej polityki spodobał się ów historyczny wypadek, kiedy swoim wnioskiem ws. ustawy lustracyjnej zapoczątkował przewrót, który położył kres rządowi Olszewskiego, ale tym razem przekonał się na własnej skórze, że nie da się powtórzyć dwa razy tego samego dowcipu.
Jak powiada wieszcz: Konewka strzelił w czapkę, ale chybił celu.
I nie chodzi już o to, że urzędniczy spór kompetencyjny pomylił się p. Korwin - Mikkemu (mocno, przyznajmy, nie w porę) z wojną domową.
Po prostu zapomniał, że nie mamy wojska.